W OLSZTYNIE BUDAPESZT?

9 listopada 2019 r.

 

W Olsztynie Budapeszt  ?

 

  „Bo dzieją się tam rzeczy niesłychane. Czy wiedzieli państwo, że Węgry mają od tego roku światowego miliardera? Jest nim niejaki Lorinc Mészáros, dawny wójt rodzinnej wsi Orbána, który dołączył do tego elitarnego klubu z majątkiem wycenianym na okrągły miliard dolarów, co plasuje go na 2057 miejscu listy najbogatszych na świecie. Ten zwykły instalator gazowy nie ma jednak pojęcia o interesach, którymi się zajmuje. Pytany przez dziennikarzy jakiś czas temu o duże przejęcia spółek w Rosji nie krył szczerego zaskoczenia. W rzeczywistości Mészáros jest bowiem słupem Orbána i jego rodziny. – Orbán, odkąd doszedł do władzy, nakradł tyle, że już nie może sobie pozwolić na jej oddanie – mówił mi przed tygodniem w Budapeszcie Ákos Hadházy, opozycyjny parlamentarzysta. Hadházy wie, co mówi, bo sam przed laty należał do Fideszu i zdążył napatrzeć się na to, jak towarzysze partyjni napełniali kieszenie pieniędzmi z publicznego majątku. Odtąd nie bawi się w konwenanse. Przed tygodniem w parlamencie trzymał planszę przed mównicą, na której występował premier. Widniało na niej hasło: „Musi kłamać, bo tak wiele nakradł”. Orbánowi niespodziewanie puściły nerwy, próbował ją Hadházyemu wyrwać (bezskutecznie). W kraju wywołało to falę komentarzy, że wszechmocny i opanowany dotąd premier traci nad sobą kontrolę.”

http://wyborcza.pl/naszaeuropa/7,168189,25367192,czy-zachod-naprawde-sie-zwija.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza&fbclid=IwAR0lyDh_UxQFv30QweCdOqDO-0ayhgZJIyURZDeyAcUD_eVCgnSazdy2aoY

 

  „To czym się w naszej firmie zajmujemy psychoanalitycznie, to żądza pieniędzy, władzy i pozycji. W głębi duszy człowiek, który się tym kieruje, prawie zawsze ma obawę przed byciem nikim. Jeżeli ktoś ma wieżowiec swojego imienia, kolekcjonuje sztukę, na której się nie zna, kupuje media, choć nimi się nie interesuje (…) to może znaczyć, że ten człowiek tak naprawdę walczy, żeby się nie okazać nikim.” (Wywiad z Jackiem Santorskim, Gazeta Wyborcza 2-3 listopada 2019 r.)

 

  Powyższe cytaty z ostatniej świątecznej „Gazety Wyborczej” podajemy nie bez powodu.  Fantastycznie pasuje powyższe do spółdzielczego złodziejstwa. Barański nie jest niczyim słupem. Osobiście kradnie na potęgę. Niejaki prezes, przy oddanym wsparciu swoich towarzyszy Chodora i Mroza oraz tzw. rady nadzorczej, walczy na co dzień o to żeby nie być nikim. Jak jest się nikim, a w swoim mniemaniu chce się być kimś poprzez gromadzenie dóbr i jeśli talentów do ich uczciwego gromadzenia natura poskąpiła, to pozostaje rola pijawki. Trzeba się przyssać do cudzego i ssać. Właśnie pijawka Barańska ogrodziła działkę przy ul. Żołnierskiej i kopie tam dziury. Zrobi tam kreatura blok. Na parterze przejmie za półdarmo wszystkie lokale. Wynajmie je potem medykom za mega czynsze. Zrobił już tak w bloku przy Al. Piłsudskiego. Kolejny interes życia. Czy jest to zwykłe złodziejstwo ? Nie. Zwykły złodziej ukradnie coś w sklepie np. za 100 zł. Barański ukradnie w formule kupna - kupi za pół ceny. W tej formule kradnie się np. milion złotych, ale wszystkim wokół mówi się, że zapłaciło się cenę.  Nie da rady bezkarnie chapać na potęgę i kłamać wszystkim wokół, że się uczciwie zarobiło. Niejaki Orban pewnie też ma z tym problem. Miał być w Polsce Budapeszt. Budapeszt Orbanowi właśnie odbito. Z odbiciem SM Pojezierze jest problem. W spółdzielni sami emeryci, dla których leśne dziadki Barański, Chodor i Mróz to całkiem żwawe samce alfa. Jaka przyszłość SM Pojezierze ? Biorąc pod uwagę w/w formułę, nieprzejmowania władzy: „nakradł tyle, że już nie może sobie pozwolić na jej oddanie”, czeka nas w SM Pojezierze dynastia na miarę i analogię rodziny Borgiów lub Kimów z Korei Północnej …